sobota, 9 listopada 2013

Co mnie denerwuje w kobietach

Od 21 lat jestem przedstawicielką płci pięknej*. Mimo to, wiele typowo (lub nawet - stereotypowo) kobiecych zachowań jest dla mnie obce, niezrozumiałe lub po prostu wkurzające. I choć uwielbiam być kobietą, tych kilku rzeczy nie jestem w stanie pojąć.


FOCH

Miejsce numer jeden, ponieważ naprawdę nigdy, przenigdy nie będę w stanie zrozumieć fenomenu tej metody karania faceta przez jego ukochaną czy choćby zwykłą koleżankę. Kiedy mężczyzna zrobi coś źle, kiedy zapomni o Waszych urodzinach, kiedy nie przepuści Was w drzwiach, wyśmieje Wasze hobby - zamiast składać przysięgi milczenia może warto byłoby z nim pogadać i wytłumaczyć mu, że to co właśnie zrobił (bądź też nie zrobił), co powiedział, jak zareagował sprawiło Wam przykrość. No bo co z tego, że strzelicie forever focha z przytupem i melodyjką, skoro facet nie będzie nawet wiedział z jakiego to powodu. A jak nie będzie znał powodu to, po pierwsze, wymownie wzniesie oczy ku niebu i skwituje Waszą postawę westchnieniem pełnym politowania (Ech, te baby...), a po drugie skoro nie wie, co konkretnie Was uraziło, nie zmieni swojego zachowania w danej kwestii. Natomiast kobieta, sfrustrowana ignorancją tego idioty, który nie widzi, że zranił mnie dogłębnie mówiąc, iż ten szalik wygląda jak mop do podłogi, zamieni się w tykającą bombę - uwięziona w jej umyśle za sprawą milczenia złość będzie w niej narastać, aż w końcu BUM! i przy najbardziej trywialnej okazji rozpęta się armagedon.
Rada ode mnie: dla zachowania zdrowia psychicznego, zarówno swojego jak i mężczyzn, w przypadku kiedy on znów zrobi coś nie tak po prostu ze sobą pogadajcie i wyjaśnijcie całą sprawę. Warto również zacząć stosować zasadę Nie idź do łóżka obrażona, czyli wszystkie konflikty rozwiązujcie zanim położycie się spać.


KONTROLERKA

Coraz częściej widzę kobiety pragnące mieć pieczę nad wszystkim i wszystkimi dookoła. Jest OK, jeśli kontrolujemy swoje życie - sama w większości wolę mieć jakiś plan, którego się trzymam, bo jest mi z tym zwyczajnie prościej. Są jednak panie, które wtrącają się w życie innych, starając się przejąć nad nim władzę. Telefony co godzinę, SMSy co pięć minut - tego naprawdę nie cierpię. Matka na każdym kroku kontrolująca swoje dziecko: Nie idź tam!, Nie baw się z nim, Włóż to, a nie tamto, Nie będziesz tego jadł, Zostaw to, to jest brudne! itd. Do tego dochodzi nadmierna ochrona przed złem tego świata. Zrozumiałe, że żadna matka nie chce, aby jej dziecku stała się krzywda, ale interweniowanie w każdej, nawet trywialnej sytuacji doprowadza albo do buntu takiego dziecka, albo do przylgnięcia do maminej spódnicy i wyrośnięcia na osobnika kompletnie nieprzystosowanego do życia w pojedynkę - co, niestety, obserwujemy coraz częściej. 
Następnie żona bawiąca się w detektywa: Gdzie byłeś?, Z jakimi kolegami?, Ile piw wypiłeś?, Dokąd idziesz?, A co to za blondynka, która się z tobą przywitała?, Nie, nie włożysz tego dresu, tu masz ładny sweterek, Nie wolno ci tego jeść, bo przytyjesz!... Bóg mi świadkiem, nie dziwię się mężczyznom, że zdradzają takie kobiety, czy zwyczajnie od nich odchodzą. Nikt nie chce żyć z inwigilatorem w domu, a każda cierpliwość kiedyś się kończy. Facet to też człowiek ;) Też ma swoje zdanie, swoje życie, swój wolny czas. Dopóki nie przychodzi zalany w trupa co drugą noc, nie bije wszystkiego i wszystkich dookoła, nie traci całej wypłaty u bukmachera, nie znika na całe dnie i przynajmniej raz w miesiącu nie ląduje na policji - można go uznać za osobę rozumną, która potrafi o siebie zadbać. Dawanie wskazówek jest jak najbardziej na miejscu, przedstawianie swojej opinii na dany temat również, ale małżeństwo/partnerstwo to sztuka kompromisu, a nie niewolnictwo czy więzienie.


NIE ZABIERASZ MNIE NA SPOTKANIA Z KOLEGAMI - WSTYDZISZ SIĘ MNIE??
 
Drogie Panie, zastanówcie się - czy Wy ciągałybyście swoich facetów na spotkania z przyjaciółkami? No tak, przecież każdy mężczyzna marzy o dwu-, trzygodzinnych ploteczkach przy kawie i ciastku z rozćwierkanymi niewiastami. A już najbardziej słuchać jak na niego narzekacie i wylewacie swoje żale. Czy dla Was bądź Waszych koleżanek byłaby to komfortowa sytuacja? Czy mogłybyście sobie rozmawiać tak swobodnie jak zawsze, kiedy w zasięgu słuchu znajdowaliby się partnerzy każdej z Was? 
Nie jesteśmy przywiązani do drugiej osoby łańcuchem, więc nie musimy wszędzie chodzić razem. Człowiek to przecież jednostka autonomiczna! A też prawdę powiedziawszy, czy interesowałaby Was wielogodzinna dysputa przy piwie dotycząca ostatniego meczu Lecha Poznań z Legią Warszawa, którego prawdopodobnie nawet nie oglądałyście? Czy wsłuchałybyście się w rozmowę o nowym samochodzie kumpla, jaki ma silnik, osiągnięcia, porównywanie z innymi konkurentami na rynku? (Tu przyznaję, że ja akurat chłonęłabym każde słowo, gdyż uwielbiam samochody i co nieco o nich wiem). Standardowo już po pół godzinie (jeśli nie wcześniej) zaczęłybyście marudzić, że chcecie iść do domu. Więc zamiast marnować swój czas oraz nerwy, może po prostu puśćcie faceta luzem, a same zróbcie coś co sprawia Wam przyjemność?


FEMINISTKI

Teraz wchodzę w opis konkretnej grupy kobiet. Nie powiem - cieszę się, że dzięki działalności sufrażystek i feministek mogę się uczyć, pracować, głosować w wyborach itp. Ale nie rozumiem już tego zamieszania wywoływanego przez chociażby grupę Femen, w której kobiety z odsłoniętą górną częścią ciała wyskakują znienacka na główny plan jakiejś imprezy czy show. Zwykle są to sytuacje typu - finał programu Top Model, wybory Miss, jednym słowem imprezy, w których biorą udział młode, ładne dziewczyny. Feministki buntują się, uważają, że takie happeningi, programy sprowadzają się do traktowania kobiet jak przedmiot. Ich uwadze jakby umyka fakt, że tych dziewczyn nikt nie zmuszał do brania udziału w całym przedsięwzięciu, ba!, one same się tam zgłosiły, bo takie było ich marzenie! We współczesnym świecie kobiety w krajach rozwiniętych znają swoje prawa i potrafią je egzekwować. Wcale nie uważam też, jakoby (dla przykładu) tytuł profesor czy doktor uwłaczał kobiecie z tego względu, iż występuje on tylko w formie męskiej. Jak dla mnie to raczej wielki zaszczyt nosić takie miano, ale o gustach się nie dyskutuje ;) Nie mam też nic przeciwko ustępowania mi miejsca czy przepuszczania w drzwiach. A już na pewno nie czuję się na siłach, żeby dorównać facetowi w pracy w kopalni czy na budowie. Aczkolwiek przecież nikt nam tego nie zabrania - "napakowana" kobieta może mieć więcej siły niż niejeden mężczyzna. Tylko której z nas chciałoby się codziennie wylewać siódme poty na siłowni przerzucając żelastwo oraz faszerować sterydami, bo natura nie wyposażyła nas w wystarczającą ilość testosteronu aby rozrosnąć do tego stopnia?
Nie twierdzę, iż feministki w ogóle na świecie nie są potrzebne. Owszem, są - w krajach, w których kobiety nie mają żadnych praw i są własnością mężczyzn. W większości przypadków te kobiety nawet nie zdają sobie sprawy, iż mogłyby żyć inaczej. Że mężczyzna to nie bóg, ale człowiek taki sam jak one. Tylko która z wojujących feministek wybrałaby się z misją do takiego kraju...? 
No właśnie.


To nie wszystkie aspekty, które denerwują mnie w mojej płci. Jednak już widzę, że bardzo się rozpisałam, dlatego resztę zostawię na później. 

Dziś również mija pierwsza rocznica założenia bloga. Z tej okazji życzę sobie i Wam, żebym częściej pisała, bo przyznaję, iż mój brak czasu często doprowadza do zaniedbania bloga. Mam nadzieję, że uda mi się to naprawić, a i jakość notek będzie coraz lepsza ;)

Miłego weekendu!

* Swoją drogą, to przecież kobiety nakładają makijaż, aby wydobyć swoje naturalne piękno - bez tego większość czuje, że wygląda szaro i nieciekawie. To właśnie mężczyźni zaraz po wstaniu z łóżka są gotowi do wyjścia ;) Ach, ta logika...

2 komentarze:

  1. Jeju, całkowicie się z Tobą zgadzam, no nic dodać, nic ująć!
    Większość z nas nie dostrzega tych wad a nawet chlubi się nimi, czasami powinnyśmy współczuć facetom. : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja im szczerze współczuję! Jedną z zalet bycia kobietą jest wlasnie to, że nie musisz sie "uganiac" za innymi kobietami a po drugie nie musisz próbować ich zrozumieć, bo to juz z natury potrafimy (na szczęście) :)

      Usuń