wtorek, 26 listopada 2013

Kiedy było ciepło

Wstałam dziś dość późno jak na ten dzień tygodnia (dokładnie o 8:10). Podeszłam do okna, odciągnęłam zasłony, a moim oczom ukazał się...

śnieg.

Pokrył dachy budynków dookoła mojego akademika i za cholerę nie chce zniknąć. Już wczoraj pojawiły się pierwsze utrudnienia komunikacyjne - jakby tych kilka płatków sypiących z lejącym się z nieba deszczem miało jakiś wpływ na stan dróg i umiejętności kierowców. Do łask wdarła się nowa czapka z pomponem, choć obiecuję sobie co roku, że nie włożę czapki wcześniej niż w grudniu. Nie, nie bierzcie ze mnie przykładu ;)

Poznań rozkopany totalnie, jeśli chcę gdzieś dotrzeć, mogę liczyć jedynie na swoje nogi. Nie ma sprawy, lubię sport. Nawet na 5. piętro wchodzę schodami, nie czekam na windę. I wszystko naprawdę byłoby fajnie, gdyby nie zimowe warunki pogodowe, których ja, jako osoba ciepłolubna, przeżyć nie mogę. Coraz częściej zdarza mi się tęsknić za wakacjami, za pięknym miastem, w którym spędziłam najlepszy tydzień swojego życia. Pisałam Wam już o tym wcześniej: tu.

A teraz, przed Wami - Barcelona!