Zdziwicie się, jak wiele razy
słyszałam od osób będących w długotrwałym (co najmniej dwuletnim, ale
najczęściej dłuższym niż 5 lat) związku pytanie „Czy ja go/ją jeszcze kocham?”.
Kiedyś już poruszałam temat chemii miłości (tekst możecie przeczytać tutaj).
Po pewnym okresie zaczynamy się przyzwyczajać do naszego partnera, a efekt
motyli w brzuchu po prostu znika i nie ma w tym nic dziwnego.
Jak jednak rozróżnić kiedy mamy
do czynienia ze zmianą uczuć na bardziej stabilne, a kiedy zwyczajnie wieje
nudą i naprawdę nie wiadomo, czy warto dalej tkwić w związku? Cóż, żadnym guru
w tej kwestii nie jestem, a moich słów nie radzę traktować jako wyroczni. Mimo
to są w moim życiu osoby, które kocham (choć można je policzyć na palcach jednej
ręki) i jestem tego tak pewna jak faktu, iż powyżej chmur zasnuwających dziś niebo
świeci słońce.
Istnieje bardzo prosty test,
dzięki któremu możecie określić wartość obecności danej osoby w swoim życiu. Po
prostu wyobraźcie sobie, że… nagle jej nie ma. Następnie zanalizujcie, co w tej chwili czujecie. Sama niedawno doświadczyłam raczej
niemiłej symulacji tego typu zdarzenia. Kilka miesięcy temu śniło mi się, iż w
ciepły, słoneczny dzień siedziałam w domu z bratem i dziadkami, a moi rodzice
wybrali się dokądś samochodem. Nagle słyszę dzwonek do drzwi, na parterze robi
się mały rozgardiasz – ktoś zauważył policję przed bramą. Po chwili słyszę, jak
babcia wprowadza parę mundurowych i już wiem, co ma się wydarzyć. Zbiegam na
dół, a będąc jeszcze na schodach dociera do mnie informacja wypowiadana z ust
policjantki do mojej babci:
„Był wypadek samochodowy, państwa
córka z mężem zginęli”…
W momencie, w którym dotarła do
mnie ta informacja wpadłam w histerię. Wybiegłam z domu z krzykiem, popędziłam
na opuszczony plac zabaw (powrót do szczęśliwego dzieciństwa?) i zaczęłam
szlochać. Byłam spanikowana, nie mogłam do siebie dopuścić myśli, że ktoś
zabrał moich rodziców i już nigdy ich nie zobaczę ani nie przytulę.
Sen na szczęście się skończył (a
może ja się przebudziłam), a gdy wreszcie dotarło do mnie, że to tylko koszmar
poczułam jak kamień spada mi z serca. Skłoniło mnie to do przemyśleń – tym razem
już na jawie – jak naprawdę bym się zachowała w takiej sytuacji. Odpowiedź:
identycznie jak w tym śnie. Co więcej miałabym wrażenie, że moje życie się
skończyło. Prawdę powiedziawszy wolałabym nigdy nie dożyć dnia śmierci moich
rodziców.
Poza nimi są jeszcze dwie osoby,
których nagły brak spowodowałby ogromną wyrwę w moim życiu. Może nie aż tak
spektakularną, jak w powyższym przypadku, jednak wraz z ich odejściem zginęłaby
jakaś część mnie. Łącznie cztery osoby, bez których nie wyobrażam sobie
egzystować, choć na co dzień nie okazujemy sobie specjalnie uczuć (jeśli w
ogóle jakieś sobie okazujemy). Taka jest proza życia i to chyba dobrze, bo
chodzenie non stop z głową w chmurach może być dla nas niebezpieczne.
Hmm co do testu jeśli chodzi o partnera... Nie do końca się zgadzam, że daje on w tym wypadku odpowiedź. Sama też robiłam sobie taki test pod koniec mojego długiego związku i tak nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez tej osoby. W sumie okej kochałam ją nadal, ale to nie była już ta miłość dla której jest się z kimś w związku jeśli rozumiesz o co mi chodzi. Cóż temat rzeka, skomplikowany ;) Co do ostatniego zdania- zgadzam się w pełni.
OdpowiedzUsuń