Femme fatale, kobieta fatalna – związek frazeologiczny oznaczający kobietę przynoszącą mężczyźnie porażkę i zgubę.*
Kto rządzi światem? Mężczyźni
puszą się jak pawie myśląc, iż to pytanie retoryczne. Kobiety w rytm muzyki
krzyczą, że to „dziewczyny!” trzymają świat w garści. A jak jest naprawdę? Podobno
to facet jest głową rodziny, ale żona jest szyją, która tę głowę obraca.
Przyjrzyjmy się temu trochę dokładniej.
Mężczyzna to osobnik z reguły
silniejszy fizycznie, podejmujący decyzje, utrzymujący rodzinę przewodnik stada
– samiec alfa. Za te cechy odpowiada hormon charakterystyczny dla płci
brzydkiej, czyli testosteron. Kobieta natomiast jawi się jako Hestia**, matka
wychowująca dzieci, opoka, teraz także pnąca się po szczeblach kariery
pracowniczka. Niby nami rządzą estrogeny, a jednak w dzisiejszych czasach
zdajemy się mieć coraz więcej cech męskich. Co w moim mniemaniu wychodzi na
naszą korzyść.
No dobrze, ale ja nie o tym. Who rules? Wojna płci ciągnie się od
tak dawna, że już nikt nie wie co ją rozpoczęło. Skoro to facet ma naturalne
predyspozycje do bycia samcem alfa mogłoby się wydawać, że mają prawo stroszyć
te swoje piórka. Ale… Panie robią się coraz bardziej niezależne. Coraz bardziej
władcze, zdecydowane, zdeterminowane aby osiągnąć cel. Co prawda, jeśli
spojrzeć na przywódców państw na świecie prym wiodą panowie. Nie powinno to
jednak zbyt wiele sugerować – kobiety po prostu rzadziej startują w wyborach. A
i ufność społeczna do osoby, która ma na głowie utrzymanie domu i rodziny (i
nie chodzi mi tu wcale o względy finansowe), a co za tym idzie ma mniej czasu
oraz więcej uwagi poświęca np. swoim dzieciom, jest również mniejsza. Nie chcę
się jednak zajmować polityką, która raczej mało mnie interesuje; ot, zabawa dla
dużych chłopców, w którą coraz bardziej ingerują dziewczynki. Chodzi mi o coś
bardziej powszedniego. O zwykłe, codzienne życie każdego z nas.

Na chwilę przystańmy przy
literaturze. Uwierzcie mi, że w swoim życiu przeczytałam naprawdę dużo książek i wielokrotnie porównywałam styl oraz treści
przekazywane przez autorów obu płci. Mnie samą zdziwiły własne konkluzje,
bowiem to właśnie mężczyźni częściej opisują tę prawdziwą miłość. I to o wiele
bardziej romantycznie niż niejedna kobieta! Chyba nie ma historii stworzonej
przez faceta, w której nie pojawiłaby się w końcu ona, femme fatale, kobieta, która wprawi serce bohatera w szybsze,
nerwowe bicie.
Ale jak już wspominałam, to
wszystko – nawet jeśli wyszło spod ręki płci brzydkiej – jest fikcją literacką.
Przejdźmy więc do rzeczywistości. Jakiś czas temu siedziałam w domu
przyjaciółki i rozmawiałam z jej rodzicami. Rzecz najnormalniejsza na świecie. Co
mnie zdziwiło, to słowa jej ojca, wypowiedziane z pełnym przekonaniem: to dzięki kobietom świat poszedł do przodu.
Bez was nadal zrywalibyśmy banany z drzew. Bo mężczyźni wszystko zrobią dla
kobiet, żeby one były szczęśliwe. Innymi słowy, gdyby nie płeć piękna nie
byłoby postępu. Zanim zaczniecie to negować pomyślcie o tych wszystkich bitwach
stoczonych o kobietę. Żeby od czegoś zacząć, przypomnę Wam tę najstarszą
historię, a mianowicie mit o koniu trojańskim. Tak, tak, przecież cały ten plan
zdobycia Troi zrodził się z potrzeby odzyskania ukochanej Heleny!

Większość mężczyzn, choćby nie
wiem jakimi macho staraliby się być, w końcu trafi na swoją femme fatale. I wtedy całe ich ultra
męskie ego skurczy się do rozmiarów orzecha włoskiego. Z mojej strony mogę im
tylko życzyć, aby owa femme nie
okazała się tak fatale, aby zniszczyć
im życie.
** Hestia – grecka bogini ogniska
domowego.
pics: google.com