wtorek, 30 kwietnia 2013

Seriale, czyli co zdarza mi się obejrzeć



Rzadko oglądam telewizję – jeśli już mam czas, to wolę poświęcić go na czytanie lub sport. Dlatego też nie jestem fanką wielu seriali. Jest jednak kilka, dla których jestem w stanie rzucić wszystko, usiąść przed TV i oglądać do upadłego. Uwierzcie mi, że skoro program telewizyjny jest w stanie zmusić mnie do sięgnięcia po pilot to znaczy, że musi być naprawdę dobry. Postanowiłam podzielić się z Wami moimi ulubionymi pozycjami – część już pewnie znacie, ale może uda mi się zachęcić Was do obejrzenia innych? (W tytule serialu - link do jego strony na Filmwebie).


Fanką postaci wymyślonej przez sir Arthura Conan Doyle’a jestem od tak dawna, że nawet nie mogę sobie dokładnie przypomnieć od czego zaczęła się moja fascynacja. Na mojej półce z kryminałami znajdziecie z pewnością pozycje napisane przez tego autora. Sherlock Holmes to mój ideał jeśli chodzi o spostrzegawczość i styl życia. Nie obchodzą go pieniądze, potrafi odciąć się od uczuć, zachować zimny umysł i analizować. Tak, właśnie tej trafnej analizy każdego szczegółu mu najbardziej zazdroszczę. 

Do tej pory widziałam wiele mniej lub bardziej udanych ekranizacji opartych na powieściach o słynnym detektywie i jego wiernym kronikarzu. Do tej pory najbardziej ceniłam sobie serial z lat osiemdziesiątych, w której główną rolę grał Jeremy Brett. Była to zarazem najwierniejsza ekranizacja, jaką widziałam. Jeśli chodzi o filmy o Sherlocku reżyserii Guy’a Ritchiego z Robertem Downey’em Jr w roli Homesa z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to nie jest prawdziwy Sherlock. Tak naprawdę poza tytułem filmu i nazwiskami bohaterów ta produkcja nie ma nic wspólnego z postacią wykreowaną przez Conan Doyle’a. Dlatego też bardzo mnie to denerwuje – mam wrażenie, że pan Ritchie chciał zarobić kupę kasy na sławnym nazwisku głównego bohatera. Typowa amerykańska superprodukcja, dużo akcji, szczypta seksu, wielki budżet i ogromna praca grafików komputerowych – nie, stanowczo nie w moim guście.

Niedawno natknęłam się na serial „Sherlock” produkcji BBC. I chociaż akcja toczy się w świecie współczesnym, listy zastępowane są krótkimi wiadomościami e-mailowymi lub SMSami, a Holmes na miejsce zbrodni dojeżdża taksówką, a nie dyliżansem – jestem pod ogromnym wrażeniem tego dzieła! Dbałość o najdrobniejsze szczegóły, charakter Holmesa (choć nie do końca pokrywa się z pierwowzorem, a bardziej przypomina mi dr. Housa), genialni aktorzy, świetna reżyseria i współczesny Londyn to właśnie przepis na sukces. Od razu powiem, że pomysł przeniesienia postaci najsławniejszego detektywa w czasy współczesne na początku nie przypadł mi do gustu i dlatego tak późno (czyli w minioną niedzielę) zainteresowałam się tym serialem. Efekt był taki, że tego właśnie dnia obejrzałam trzy półtoragodzinne odcinki – czyli całą pierwszą serię.



Klimat prawdziwej Anglii w nieistniejącym hrabstwie Midsomer. Detektyw Barnaby (do sezonu 14. jeśli dobrze pamiętam – Tom, w następnych sezonach już zastąpiony przez swojego kuzyna Johna) wraz ze swoim pomocnikiem rozwiązują sprawy różnych morderstw, niekiedy naprawdę zawiłych i tajemniczych. Uwielbiam ten serial ze względu na świeże, nietuzinkowe pomysły, bardzo dobre wykonanie, niesamowite zdjęcia… Zawsze próbuję odgadnąć kto zabił (kilka razy nawet mi się udało), jednak to wcale nie jest łatwe. Trup ściele się gęsto jak na jedno hrabstwo, ale o tym przecież jest ten serial ;)



Hit lat ’80. i ’90. prosto z Ameryki. Emerytowana nauczycielka języka angielskiego, wdowa, żeby zająć czymś wolny czas pisze kryminały. Po pewnym czasie staje się bestsellerową autorką na miarę Agathy Christie czy P. D. James. Mieszka w małej, nadmorskiej miejscowości Cabot Cove, gdzie wszyscy dobrze się znają. Jessica Fltecher, gdyż tak właśnie nazywa się bohaterka, gdziekolwiek się nie znajdzie, zawsze natknie się na świeże morderstwo. Gdy Cabot Cove zostało już przez twórców wyeksploatowane do cna, akcja przenosi się w różne zakątki Stanów Zjednoczonych, dzięki czemu mamy okazję pozwiedzać razem z Jessicą różne zakątki tego ogromnego kraju. Nie jest to produkcja na miarę tych wcześniej przeze mnie wymienionych. Odcinek trwa ok. 45 minut, a w tym czasie dość trudno złożyć zawiłą fabułę. Dość często udawało mi się odgadnąć, kto zamordował – wiedza była oparta jedynie na jednej, góra dwóch poszlakach, ale jeśli było się wystarczająco skupionym nietrudno było je przegapić. Jedyne, co trochę zaczęło mnie denerwować po obejrzeniu wielu, wielu odcinków, to schemat końcowy: morderca przyznaje się do winy, wszystkie problemy bliskich Jessici rozwiązują się same, a ostatni kadr jest dość charakterystyczny, bo zawsze (może z wyjątkiem pierwszych dwóch serii) ukazuje śmiejącą się główną bohaterkę. W rolę autorki kryminałów wcieliła się Brytyjka, genialna Angela Lansbury. Przyznaję szczerze, że ten serial jest najbardziej wesoły i rodzinny ze wszystkich jakie oglądam/oglądałam, nawet mimo trupa w każdym odcinku ;)



Któż nie zna postaci słynnego belgijskiego detektywa Herculesa Poirot? Fani Agathy Christie nie powinni mieć żadnych wątpliwości, że gdyby służby policji były choć w połowie tak przenikliwe, jak szare komórki tego dla jednych śmiesznego, dla innych budzącego wielki podziw człowieka, zbrodniarze nie mieliby żadnych szans. Tak samo jak w przypadku Holmesa i tu powstało wiele ekranizacji. Moim osobistym i bezkonkurencyjnym faworytem w roli Poirota jest David Suchet. Mam całą kolekcję ekranizacji z jego udziałem i choć widziałam je wszystkie już po kilka razy, nigdy mi się nie nudzą. Szczególnie te nowsze odcinki mają niesamowity klimat, aż chce się patrzeć. Żadna inna produkcja nie wpasowała się tak dobrze w powieści Agathy Christie – raz zobaczycie Sucheta w roli belgijskiego detektywa i już zawsze będziecie kojarzyć ich wzajemnie. Czasami zastanawiam się, czy to Suchet był stworzony do roli Herkulesa, czy Herkules stworzony dla Sucheta? Naprawdę gorąco polecam.


Oto moje pierwsze cztery propozycje. Pisząc tego posta stwierdzam, że muszę go podzielić na dwie części, bo nie będziecie w stanie przeczytać tego za jednym zamachem ;) Miłego dnia!

źródło zdjęć: google.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz