Ciąg dalszy postu o serialach ;)
Genialny serial kryminalny
produkcji australijskiej oparty na popularnych tamże książkach autorstwa Kerry
Greenwood. Główną bohaterką jest niezwykła kobieta, Phryne Fisher, o
niezliczonych wręcz zdolnościach. Akcja serialu toczy się w latach ’20 XX wieku
i świetnie oddaje klimat tamtych czasów. Phryne odziedziczyła ogromny spadek, w
związku z czym przeprowadza się do Melbourne. Aby zająć czymś czas zaczyna
wtrącać się w śledztwa prowadzone przez detektywa Johna
"Jacka" Robinsona. Na początku jest mu to bardzo nie w smak, w końcu
jednak zaczyna przyzwyczajać się do wścibskiej panienki. Główna bohaterka
bardzo przypadła mi do gustu – ma licencję pilota, swój samochód, który sama
prowadzi, szefuje dwóm taksówkarzom, jest niezwykle inteligentna i potrafi
wykorzystać swoje atuty. Silna, odważna, ale jednocześnie wrażliwa, nie mogąca
pogodzić się z morderstwem swojej siostry i domagająca się sprawiedliwości.
Dotychczas
powstał jeden sezon składający się z 13 odcinków. Z tego co mi wiadomo, sezon
drugi jest w trakcie produkcji.
Pisarz bestsellerowych powieści
kryminalnych Richard Castle współpracuje z nowojorską policją w sprawach
morderstwa. Brzmi znajomo? Poprzednio wspominałam o serialu „Napisała: Morderstwo”,
który w ogólnym zarysie rzeczywiście wydaje się podobny. Sami twórcy „Castle’a”
zażartowali sobie z tego podobieństwa w jednym z odcinków piątego sezonu.
Jednak naprawdę ten serial jest zupełnie inny. Podoba mi się w nim humor,
pomysł i wykonanie. Zagadki są dość zawiłe, rzadko udaje mi się wskazać
zabójcę. Do tego postać detektyw Kate Beckett, nie dbającej o sławę i nie interesującej
się życiem publicznym, będąca muzą dla naszego pisarza ;)
Jedyną denerwującą postacią jest
nastoletnia córka Castle’a. Twórcy serialu chcieli z niej zrobić pewnego
rodzaju przeciwieństwo w stosunku do tytułowego bohatera. Miała być mądra
inteligentna, poważna, dorosła jak na swój młody wiek. Wyszło niestety tak, że
w moim odczuciu jest rozchwianą emocjonalnie kujonicą z zachowaniem godnym
dziesięciolatki. Dlatego wspólnie z moją mamą (również fanką Castle’a)
postanowiłyśmy nie oglądać odcinka, w którym sprawa toczy się wokół porwania
Alexis.
Znów cofamy się w czasie. Tym
razem schyłek XIX wieku w kanadyjskim Toronto i katolicki detektyw o silnych
zasadach, które jednak od czasu do czasu musi sam nagiąć. Człowiek niezwykle
inteligentny i zdolny. Gdyby był postacią historyczną na pewno uznano by go za
geniusza wyprzedzającego swoją epokę ;) Historia również oparta na serii
powieści, tym razem autorstwa Maureen Jennings. Oprócz przekonywującej
choreografii i ciekawej fabuły podoba mi się także wprowadzanie postaci oraz
wątków historycznych. Chociaż nie zawsze stuprocentowo pokrywają się one z
prawdziwą datą lub nazwiskiem wynalazcy – zawsze to jednak jakieś zetknięcie z
historią poprzez relaks.
O tym serialu pisałam Wam już
wcześniej – tu – dlatego nie będę się zbytnio rozpisywać. Pokazuje współpracę
między antropologami i patologami a policją w sprawach trudnych oraz często
brutalnych morderstw. Naprawdę, do dziś nie mogę odżałować, iż producenci
nakręcili tylko 7 odcinków w ramach odskoczni od kręcenia „Budząc zmarłych”.
Jak pewnie zauważyliście, nie ma
ani jednego serialu o tematyce stricte medycznej (czy może bardziej –
szpitalnej), natomiast wszystkie przedstawiają pogoń za mordercą. Od lat kocham
kryminały, szukanie mordercy, łamigłówki, wyostrzenie zmysłów na szczegóły i
łączenie wszystkiego w logiczną całość. I nie chodzi wcale o same zabójstwa czy
mordercę, lecz właśnie o dochodzenie po nitce do kłębka.
A jakie seriale zawładnęły Waszym
wolnym czasem? Może oglądaliście któryś z wyżej wymienionych? Jestem ciekawa
Waszych opinii! ;)
zdjęcia: google.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz