piątek, 13 grudnia 2013

Dyskryminacja problemem współczesnego świata?



Tak jest, Moi Drodzy, przedmiotem moich dzisiejszych rozważań będzie często dyskutowane na różnych forach publicznych zjawisko znane jako dyskryminacja. Szczególnie głośno na ten temat lubią się wypowiadać kobiety. A ja, jako jedna z przedstawicielek płci pięknej, również postanowiłam zabrać w tej sprawie głos.

Może na początek powinnam przedstawić pewne podstawy dotyczące tegoż zagadnienia. Otóż dyskryminację dzielimy na kilka różnych sposobów. Jeden z nich wyróżnia dwie główne grupy: dyskryminację pozytywną oraz negatywną. No właśnie – wszyscy pewnie wiemy, w jaki sposób przejawia się dyskryminacja negatywna i to zwykle o niej mówimy, mając na myśli nierówne traktowanie poszczególnych grup społecznych. Ale szczerze, kto z Was wiedział o istnieniu czegoś takiego jak dyskryminacja pozytywna??

Czy nie jest to oksymoron? Jak coś, co rani drugiego człowieka poprzez uświadamianie mu jak niski szczebel drabiny społecznej zajmuje, może być pozytywne? Czy pomysłodawca owego określenia próbował tym sposobem zatuszować swoje szowinistyczne żarty? A może komuś coś się zwyczajnie pomyliło???

OK, OK, do sedna. Dyskryminacja pozytywna jest to, wg strony www.siecrownosci.gov.pl, utrzymywanie czasowych lub stałych rozwiązań i środków prawnych mających na celu wyrównanie szans osób i grup dyskryminowanych ze względu na płeć, pochodzenie etniczne, religię, orientację seksualną, niepełnosprawność i inne cechy. Prościej? Ależ proszę: dyskryminacja pozytywna to np. ustępowanie kobietom ciężarnym lub osobom starszym miejsca w komunikacji miejskiej. To przepuszczanie pań przodem i otwieranie im drzwi przez panów. To również coraz rzadziej znane wśród młodzieży hasło parytety, czyli odgórne, administracyjne rezerwowanie określonej liczby miejsc w jakichś instytucjach dla przedstawicieli konkretnych grup społecznych. Często parytety dotyczą polityki i tak niektóre państwa wprowadziły prawo nakazujące, aby pewien procent mandatów wyborczych został przyznany żeńskim przedstawicielkom danych partii.

Tak, choć to może dziwnie zabrzmieć, to jest dyskryminacja! Panie feministki mogą mieć trudny orzech do zgryzienia, n’est-ce pas? Przecież walczą z dyskryminacją kobiet, a tu proszę, ktoś im konstytucyjnie zapewnia 50% miejsc w rządzie i… i nadal nazywa się to dyskryminacją…? Cóż to za szatański plan?! Co one mają teraz zrobić, przeciw czemu (i po co właściwie) walczyć???

Dobra, dobra, już daję spokój tym feministkom…

W każdym razie, czy jeśli dążymy do równouprawnienia, czyli całkowitego przeciwieństwa dyskryminacji, powinniśmy zlikwidować również dyskryminację pozytywną? I to jest dopiero dobre pytanie. Czy ustępując osiemdziesięcioletniej staruszce w tramwaju godzimy w jej godność osobistą? Czy chłopak na randce, przepuszczając swą lubą w drzwiach, popełnia niewyobrażalne faux-pas? I dlaczego ludzie przejmują się takimi pierdołami, kiedy ponad połowa ludzkości tego świata cierpi z powodu głodu i chorób?

Otóż, moim skromnym zdaniem nie ma nic złego w byciu uprzejmym. Bo do tego tak naprawdę się to wszystko sprowadza. Nie mówię tu oczywiście o parytetach, ale o bardziej przyziemnych, codziennych sprawach. A co do samych parytetów – wg danych portalu Polityka.pl podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku w Finlandii oraz Szwecji to kobiety uzyskały większą liczbę mandatów. Chcąc być całkowicie poprawnym politycznie należałoby zadać sobie pytanie:

Czy to jest równouprawnienie? A może dyskryminacja – tym razem mężczyzn?

Jeśli to się powtórzy w wyborach krajowych, zaraz zacznie się dyskusja o parytetach dla mężczyzn.(źródło)

Zatem nie przesadzajmy – szczególnie my, kobiety – z tą wszechobecną walką z niewidzialnym wrogiem. Jak widać dyskryminacja nie zawsze powinna kojarzyć się z diabłem wcielonym. Czasami zwyczajnie jest wyrazem naszych dobrych manier i szacunku do drugiego człowieka.

Miłego weekendu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz