sobota, 20 kwietnia 2013

Moda na fit!

Według mądrych głów to właśnie wiosna, a nie pierwszy dzień Nowego Roku, jest naturalnym czasem podejmowania zmian w życiu. Natura budzi się do życia, a my razem z nią. Okazuje się, że właśnie wiosną łatwiej jest nam podjąć jakieś postanowienie i w nim wytrwać, niż czekać na sztucznie ustanowioną granicę "Od 1 stycznia". Stąd też prawdziwe oblężenie siłowni, fitness klubów oraz sklepów ze sprzętem sportowym następuje wraz z ociepleniem temperatury i wydłużeniem dnia. Również ja postanowiłam o siebie zadbać - od półtora roku nie ćwiczyłam systematycznie, jedynie "raz na ruski rok" odpalałam płytę z aerobikiem lub wsiadałam na rower treningowy. 
Jako osoba trochę lepiej uświadomiona na temat fizjologii ludzkiego ciała niż przeciętny Kowalski, postanowiłam podzielić się z Wami wskazówkami, które okażą się przydatne szczególnie dla sportowych nowicjuszy.

1) Ubiór


Tak naprawdę jeśli chcemy ćwiczyć nie potrzebujemy niczego innego niż silnej woli i motywacji. No dobra, wypadałoby jeszcze mieć dobre buty. A w przypadku płci pięknej - sportowy biustonosz.
Jeśli zamierzacie ćwiczyć jogę odpowiednie obuwie raczej nie będzie Wam potrzebne, a nawet może stanowić pewną przeszkodę, jako iż aśramy wykonuje się na bosaka ;) Co innego bieganie, aerobic, skakanka, czy jakiekolwiek ćwiczenia, podczas których skaczecie, podskakujecie i niemiłosiernie obciążacie swoje stawy skokowe oraz kolana. Buty to podstawa. Rynek zalany jest obuwiem sportowym różnego sortu, podzielone na kategorie uprawianego sportu, z różnymi ekstra-właściwościami i nowinkami. Jak wśród tego gąszczu znaleźć upragnionego Grala? Przede wszystkim dobrze się zastanówcie, jaka forma aktywności fizycznej najbardziej Was przekonuje. Następnie polecam skorzystanie z najpopularniejszego doktora na świecie: Google.com ;) Porad na temat dobrania odpowiednich butów znajdziecie naprawdę dużo, więc nie ma sensu, żebym udawała eksperta w tej dziedzinie i cytowała słowa innych. Mnie na przykład bardzo pomógł wpis na blogu Blondynki Marty H., kiedy zdecydowałam się na uprawianie joggingu.

Drogie Panie, szczególnie te o bujniejszych kształtach - podskoki w naszym przypadku nie obciążają jedynie nóg. "Podskakujący" biust może i dla niektórych wygląda atrakcyjnie, lecz dla kręgosłupa oraz włókien elastycznych w skórze jest (dosłownie) ciężkie wyzwanie! Uwierzcie mi, jako posiadaczka rozmiaru 65G (wg polskich producentów; Brytyjczycy zaliczają mnie do grona 60G) wiem coś na ten temat. Niezwykle trudno jest znaleźć prawdziwy sportowy biustonosz (podkreślam - biustonosz - nie top jedynie obejmujący biust, bez regulowanych ramiączek i specjalnego wyprofilowania!). Jedną z popularniejszych firm z bielizną sportową na rynku jest PANACHE. Niedawno zaopatrzyłam się u nich w taki właśnie stanik, jak widzicie na zdjęciu obok - po kilku intensywnych treningach aerobicu oraz sesjach biegania mogę potwierdzić, iż zasługuje na uznanie.

Dlaczego te dwie części garderoby są tak ważne? Jak już wspomniałam, skacząc, biegając, podskakując obciążamy nasze stawy i to nie równowartością naszej wagi. W zależności od podłoża, na którym ćwiczymy (im twardsze tym gorzej dla stawów) obciążenie wzrasta kilkakrotnie! Mając 20 lat poza jedno-, dwudniowym bólem goleni lub kolan nie odczujecie większych szkód. Spokojnie, Wasze błędy i zaniedbania wrócą do Was ze zdwojoną siłą bliżej wieku emerytalnego, kiedy wysiądą Wam kolana i nie będziecie w stanie wejść po schodach. A biustonosz? Czy któraś z Was chce mieć za kilka lat obwisły biust sięgający pasa? Przeciążenia podczas podskakiwania nieodwracalnie niszczą włókna elastyczne, odpowiadające za napięcie skóry. Jędrności piersiom nie przywróci już żaden masaż ani nawet najlepszy krem! Najlepiej kupować stanik w sklepie, nie przez internet. Trzeba go przymierzyć i wypróbować - poskakać w przymierzalni, zrobić kilka skłonów i sprawdzić, jak w tych sytuacjach zachowuje się biust. A profesjonalna brafitterka okazuje się w tym temacie niezastąpiona! (Tu znajdziecie listę sklepów w Polsce, gdzie możecie liczyć na taką pomoc - ja skorzystałam z oferty sklepu Yoshi i naprawdę jestem pod wrażeniem!).

Zdaję sobie sprawę, że zakup butów oraz biustonosza mogą zrujnować stan konta. Jednak jest to inwestycja w przyszłość - oszczędzi Wam konieczności chodzenia do lekarza z powodu bólu, kupowania drogich lekarstw, a także wielu niepotrzebnych cierpień. Cała reszta: oddychające bluzki, legginsy/spodnie odprowadzające wilgoć, frotki do ocierania twarzy z potu, to dobre, ale (nie niezbędne) dodatki.

2) Dieta

Słowo pułapka. Większość ludzi myśli, że dieta to określony czas, podczas którego delikwent żywi się ograniczoną ilością niskokalorycznego jedzenia w celu zgubienia paru kilogramów. Nic bardziej mylnego! Dieta to nasz codzienny sposób odżywiania, jadłospis całego naszego życia. Niestety, wszystkie efekty jo-jo wynikają właśnie z nieuświadomienia sobie tego jakże prostego faktu. Chcesz być fit? Chcesz schudnąć? Dukan, 1200 kcal, kopenhaska ani najnowsza pseudo-dieta 5:2 Ci w tym nie pomoże. No chyba, że liczysz na szybką i krótkotrwałą utratę wagi. Tylko zmieniając kompleksowo i na stałe swój styl żywienia jesteśmy w stanie osiągnąć trwały efekt. Popularne diety wymagają wyeliminowania z jadłospisu wielu składników, których nasz organizm potrzebuje i których się domaga. Bez nich stajemy się ociężali, zmęczeni, targają nami negatywne emocje, a towarzyszem pozostało jedynie złe samopoczucie, bo przyjaciele nie byli w stanie znieść naszego "bręczenia". Potem przychodzi moment, w którym organizm odłącza się od woli człowieka - biegniemy do lodówki, sami nie wiedząc dlaczego, wszystko dzieje się w ułamku sekundy - i już połowa zawartości rzeczonej lodówki ląduje w żołądku. Tak, tak, stąd właśnie bierze się kompulsywne objadanie. Taka sama jest przyczyna kolejnych niepowodzeń i szybkiego zarzucania popularnych "diet".

Wszystko jest dla ludzi, a przynajmniej wszyscy tak twierdzą. Są jednak pewne składniki, których powinniśmy unikać. Czytajcie etykiety - syrop glukozowo-fruktozowy, najekonomiczniejszy ze wszystkich "dosładzaczy", nie ma pozytywnego wpływu na zdrowie; co więcej, sprzyja on tyciu i rozwojowi cukrzycy typu II. Konserwanty, dodatki, barwniki - tego najlepiej się wystrzegać. Ekologiczna żywność jest droga i niekoniecznie tak dobra, jak ją opisują. Bez przesady, nie popadajmy w eko-fanatyzm! Niemniej, zawartość naszego talerza powinna być poddana surowej analizie.

Warto wiedzieć: na prawdziwej, dobrze zbilansowanej diecie człowiek nigdy nie jest głodny. Dlatego nie ufajcie pseudo-dietetykom zakazującym jedzenia po 18:00 czy twierdzącym, że 1000 kcal dziennie (najlepiej jeszcze pochodzące z liści sałaty i zielonego ogórka) zaspokoi Wasz organizm na tyle, aby dobrze i zdrowo funkcjonował.

3) Suplementy

Nawet ćwicząc po 2 godziny dziennie, 7 dni w tygodniu, nie dorobimy się bicka a'la Pudzian. Jeśli chodzi Wam o taki efekt będziecie musieli wspomóc się "białkiem", czyli chemicznym suplementem zawierającym komplet aminokwasów w odpowiednich proporcjach. Osobiście nie biorę żadnych suplementów (nie licząc magnezu, który polecam wszystkim ćwiczącym!, ponieważ zużycie magnezu przez organizm w trakcie treningu znacząco się zwiększa), dlatego nie mogę nic polecić. Za to zarzucę ciekawostką z tego tematu :)


Kumpela opowiadała mi, jak kilka lat temu dwóch jej znajomych postanowiło kupić na spółkę "białko". Jeden z nich w czasie brania tabletek chodził na siłownię, grał w squasha, jeździł na rowerze i ogółem dość intensywnie uprawiał sport. Drugi natomiast ciągle nie mógł znaleźć czasu na ruch, więc tylko przyjmował suplementy w nadziei, że i tak zrobią swoje.

Efekt? Pierwszy z nich rzeczywiście wyrzeźbił sobie mięśnie, natomiast drugi - po prostu przytył. Jego organizm nie potrzebował dodatkowej porcji budulca, jakim jest białko, więc aminokwasy zużywał do produkcji glukozy, paliwa energetycznego organizmu. Głównym źródłem glukozy w naszej diecie są węglowodany (choć bardziej wydajnym są tłuszcze) - jeśli i one w czasie takiej formie suplementacji (czyli bez jakiejkolwiek aktywności fizycznej) są obecne w diecie, wątroba zamienia je w substancje zapasowe, odkładające się w postaci tłuszczu w tkance podskórnej.

4) Motywacja

Niezwykle ważna w walce o lepszą wersję siebie ;) Najlepiej, jeśli motywacją każdego z nas była po prostu chęć bycia zdrowym i sprawniejszym fizycznie, a nie traktowanie tego jako efekt uboczny w dążeniu do mniejszego rozmiaru. Mogę się pochwalić, że wzięłam się za siebie właśnie z myślą o przyszłości i skutkach stylu życia, jaki dotychczas prowadziłam (chociaż i tak nie nazwałabym go złym. Po prostu należało wprowadzić pewne drobne zmiany ;)). Dodatkowym motywatorem są wszyscy ćwiczący dookoła mnie ludzie. Jestem typem osoby, która nie lubi stać na szarym końcu, nie czeka, aż ktoś będzie lepszy od niej, tylko walczy o swoje. Chociaż skłamałabym twierdząc, że smukła figura z jędrnymi zaokrągleniami w odpowiednich miejscach wcale mnie nie interesuje ;)

Mam nadzieję, że Wy również tej wiosny podejmiecie wyzwanie bycia fit ;) Uwierzcie mi, jest o co walczyć!























zdjęcia: google.com, weheartit.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz